Skoro nie było afery, to dlaczego były dymisje
Treść
Z Januszem Piechocińskim, posłem PSL, rozmawia Marcin Austyn
Komisja hazardowa jeszcze przed jej powołaniem powodowała spory między politykami. Sposób odwołania posłów PiS z jej składu to kolejny element właśnie takiego sporu?
- Przynajmniej z takimi dramatycznymi konsekwencjami mamy dziś do czynienia, ale jest to także test tego, z jakimi intencjami szło się do tej komisji. Posłowie Platformy ten test oblali. Nie dość, że zburzyli elementarne minimum zaufania, jakie jest potrzebne, żeby obok siebie w tak trudnej sprawie procedować, to jeszcze nie zdają sobie sprawy z konsekwencji swych działań. Dziś mamy nie tylko klasyczną wojnę pomiędzy PO i PiS, bardzo drapieżną - na gesty, słowa, zachowania, insynuacje i podejrzenia, ale najgorsze jest to, że parlament, w którym PO ma istotną większość, traci zdolność do wyjaśniania sprawy w ramach określonych procedur. W zamian problemem zajmie się ulica. Media będą pełne pikantnych szczegółów podrzucanych nie tylko ze strony polityków lub urzędników związanych z tą czy inną partią, ale i z drugiej strony, czyli rynku hazardowego.
Posłowie: Beata Kempa i Zbigniew Wassermann, powinni pozostać w komisji?
- Gdyby pójść tropem Platformy, to należałoby trzy poprzednie rządy i cały obecny parlament przesłuchać w ramach komisji, a przecież od premiera Donalda Tuska po ostatniego parlamentarzystę deklarowaliśmy, że na poważnie zmierzymy się z tą sprawą i w lutym przyszłego roku pokażemy sprawozdanie - okaże się, że się nie dało. Chcę tu zaznaczyć, że była okazja, by bardzo szybko, nawet kiedy pojawiły się nowe wątki dotyczące sprawy, ustalić racjonalny tryb działania komisji: to wszystko, co nie dotyczyło polityków i urzędników obecnej koalicji, powinno być kierowane do prokuratury. Jeśli jednak intencją PO jest to, by wykazać, że Gosiewski, Kempa i Wassermann oraz inni politycy PiS do trzeciego pokolenia w sprawach hazardowych mają jeszcze więcej "za łokciami" niż Drzewiecki czy Chlebowski "za paznokciem" - a przecież to działania tych ostatnich ujawniły tę sprawę - to tak się można "bawić" do końca świata i robić ludziom wodę z mózgu.
Marszałek Bronisław Komorowski dał do zrozumienia, że odwołanie posłów PiS z komisji nie podlega dyskusji...
- Nie ma się co licytować. Prezydium Sejmu musi się spotkać z przewodniczącym komisji. Doszliśmy do punktu, w którym mamy kryzys i totalny brak zaufania do siebie nawzajem.
Komisja hazardowa skończy pracę na czas?
- Przede wszystkim pojawia się pytanie, czy komisja rozpocznie prace. Łatwo wyobrazić sobie sytuację, że teraz PiS zażąda rezygnacji przewodniczącego Mirosława Sekuły, bo był prezesem Najwyższej Izby Kontroli, a w raportach z jego czasów znalazły się zalecenia dla Sejmu i rządu dotyczące hazardu. Będziemy mieli kolejny kryzys... No bo skoro nie było afery, to dlaczego były dymisje?
Jednym słowem, ta komisja nic nie ustali?
- W wyniku potężnego starcia PO i PiS doszło do totalnej zapaści w utrzymaniu mechanizmu sejmowej komisji śledczej pozwalającego jej wyjaśnić tę sprawę bez partyjno-politycznych scenariuszy - niezależnie od tego, kogo zabolałby wynik tych prac.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-12-09
Autor: wa