Przejdź do treści
Przejdź do stopki

"Skrawek piekła na Podolu" bez cenzury

Treść

Polacy, zwłaszcza młode pokolenie, niewiele wiedzą o ludobójstwie naszych rodaków na Kresach Wschodnich w czasie II wojny światowej i dlatego pamięć o tych wydarzeniach trzeba kultywować. Apelowali o to uczestnicy konferencji we Wschowie (Lubuskie) poświęconej wymordowaniu przez Ukraińców około 1200 Polaków ze wsi Huta Pieniacka w lutym 1944 roku.

We Wschowie żyją osoby, które przeżyły atak UPA i dywizji ukraińskiej SS Galizien na Hutę Pieniacką, jak i były świadkami podobnych zbrodni w innych miejscowościach na Kresach. Przewodnicząca Stowarzyszenia Huta Pieniacka we Wschowie Małgorzata Gośniowska-Kola podkreśliła, że wiedza o tej straszliwej zbrodni jest współczesnym Polakom obca. - I dlatego trzeba o tej tragedii nie tylko pamiętać, ale i kultywować tradycję, przede wszystkim wśród przedstawicieli młodego pokolenia Polaków - powiedziała. Z kolei dr Lucyna Kulińska przypomniała, że ukraińscy nacjonaliści dążyli do usunięcia Polaków z Kresów i dlatego doszło do eksterminacji naszych rodaków, którą przerwało zajęcie tych terenów przez Sowietów. Jej zdaniem, niezwykle ważny był również aspekt rozbójniczy. Ukraińcy chcieli bowiem przejąć polską ziemię i domy. - Uważali, że odbierają to, co kiedyś Polacy im rzekomo zabrali. To jest anormalna interpretacja - twierdzi dr Kulińska.
Przewodniczący Stowarzyszenia Upamiętniania Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów Szczepan Siekierka powiedział w swoim wystąpieniu, że organizacja ta dysponuje już ponad 20 tys. relacjami świadków, którzy przeżyli tę kaźń. Stowarzyszenie udokumentowało dotychczas zamordowanie tam przeszło 200 tys. Polaków. Szczepan Siekierka uważa, że to było zaplanowana eksterminacja, przede wszystkim bezbronnej ludności wiejskiej. Zdecydowanie skrytykował pomysł nadania przez Katolicki Uniwersytet Lubelski tytułu doktora honoris causa prezydentowi Ukrainy Wiktorowi Juszczence, twierdząc, że utożsamia się on i patronuje ukraińskim organizacjom nacjonalistycznym. - Jesteśmy za rzeczowymi, dobrymi stosunkami z tym krajem, ale nie życzymy sobie Ukrainy banderowskiej - stwierdził Siekierka.
Niezwykle przejmujące było wystąpienie w czasie konferencji jednego z bezpośrednich świadków zbrodni w Hucie Pieniackiej Franciszka Bąkowskiego z Poznania. - Miałem wtedy 7 lat. W dniu zagłady byłem w rodzinnym domu. Moi rodzice, brat i babcia zostali spaleni w stodole. W pewnym momencie jeden z Ukraińców krzyknął po polsku do stojącej obok nas sąsiadki: "Matko, schowaj się z tymi dziećmi!". Uciekliśmy do pobliskiej wsi Majdan Pieniacki i tam przeżyliśmy. Z relacji innych mieszkańców dowiedziałem się wtedy, że ludzi mordowano siekierami, nożami, palono żywcem w stodołach i w kościele. W świątyni była kobieta, która przed kilkoma minutami urodziła dziecko. Żołdak wyrwał jej dziecko i zabił na schodach świątyni - wspominał drżącym głosem Franciszek Bąkowski.
Przypominając w swoim wystąpieniu ludobójstwo na ziemi tarnopolskiej, ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski zauważył, że nigdy relacje polsko-ukraińskie nie zmienią się na lepsze, jeśli nie będzie właściwego upamiętnienia tych tragicznych wydarzeń. Ksiądz Isakowicz-Zaleski skrytykował również władze Uniwersytetu Wrocławskiego za odwołanie mającej się odbyć 3 czerwca konferencji "Prawda historyczna a prawda polityczna w badaniach naukowych. Przykład ludobójstwa w kresach południowej Polski w latach 1939-1946".
W czasie konferencji osoby szczególnie zasłużone dla Stowarzyszenia Huta Pieniacka otrzymały medale pamiątkowe. Pokazano również w całości (Telewizja Polska wyemitowała tylko 24-minutową wersję) trwający ponad godzinę film pt. "Skrawek piekła na Podolu". Otwarta została również wystawa "Ludobójstwo dokonane na Polakach przez OUN-UPA na Kresach Południowo-Wschodnich RP".
Marek Zygmunt, Wschowa
"Nasz Dziennik" 2009-06-01

Autor: wa