Śledczy zlekceważyli sprawę Olewnika
Treść
Podczas śledztwa w sprawie porwania Krzysztofa Olewnika były popełniane błędy i dlatego zostało ono przekazane pod nadzór Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie. Powiedział o tym posłom z sejmowej komisji śledczej badającej sprawę Olewnika Ryszard Rychlik, były prokurator Prokuratury Krajowej. Podkreślił, że choć sprawa porwania Olewnika była ważna dla prokuratury, to jednak wtedy podobnych śledztw były w całym kraju setki.
Ryszard Rychlik zeznał wczoraj, że zetknął się ze sprawą Olewnika pod koniec 2002 r. i wydał polecenie sprawdzenia jej przebiegu, a była ona wówczas przejęta do prowadzenia przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie. W Prokuraturze Krajowej analizowano wtedy akta śledztwa i stwierdzono liczne błędy, w związku z czym przekazano sprawę do Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, która miała przejąć nadzór nad nią.
Rychlik przypomniał, że były wówczas brane pod uwagę dwie wersje śledcze: samouprowadzenia i porwania. - Tej drugiej wersji miano poświęcić większą uwagę w toku dalszego postępowania - wyjaśniał prokurator. Przypomniał także, że spraw dotyczących uprowadzeń jest kilkaset rocznie: w1995 r. było zgłoszonych 180 porwań, a w 2001 r. - już 744. Skala zjawiska, o której informowano PK, była na tyle duża, że prokurator - jak podkreślał - nie pamiętał wielu konkretów w sprawie kontroli postępowania o uprowadzenie Olewnika. Przypomniał, że zajmowano się wówczas także sprawami Rywina i aferą starachowicką.
Jak sam dodał, ilość błędów popełnianych przez policję, prokuratorów i organa ścigania jest duża w różnych sprawach, co kończy się postępowaniami dyscyplinarnymi. Z wypowiedzi prokuratora wynika ponura rzeczywistość dotycząca przestępczości w Polsce - na początku dziesięciolecia stwierdzono ponad 1,2 mln przestępstw, w tym kradzieże, handel kobietami, uprowadzenia, pranie brudnych pieniędzy oraz liczne sprawy narkotykowe.
Rychlik dobrze ocenił pracę prokuratorów, jednak - jak podkreślił - ilość etatów dla prokuratorów była ograniczona, co przekłada się na jakość pracy.
Poseł Andrzej Dera (PiS) pytał o czynności podejmowane w ramach nadzoru prokuratorskiego. - Badania aktowe, interesowanie się sprawą w toku postępowania, konsultacje - odpowiadał prokurator. Dera przypomniał, że właśnie w ramach tych czynności pojawiały się krytyczne wnioski i uwagi, ale nikt ich nie realizował. Nikt także nie analizował dokładnie wniosków o przedłużanie śledztwa. - Po co istniał nadzór? - pytał Dera. Według Rychlika, odpowiedzialność za wnioski bierze ten, który je sporządził. Prokurator wyraził jednocześnie ubolewanie z powodu zaniedbań pojawiających się w pracach organów wymiaru sprawiedliwości.
Krzysztof Olewnik został uprowadzony w nocy z 26 na 27 października 2001 roku, a zamordowany we wrześniu 2003 roku. W śledztwie prowadzonym po porwaniu dochodziło do licznych nieprawidłowości, a śledczy zlekceważyli wiele śladów, które mogły uratować uprowadzonemu życie.
Paweł Tunia
"Nasz Dziennik" 2009-11-13
Autor: wa