Śmieciarka na skrzyżowaniu
Treść
Dużo zamieszania w ruchu spowodował samochód transportowy sądeckiej spółki "Sita", który zatrzymał się po śmieci na skrzyżowaniu ulic Nawojowskiej i 29. Listopada. Choć pracownicy uwijali się, by jak najszybciej dowieźć kosze ze śmieciami do samochodu, to jednak powstał długi korek, z którego kierowcy próbowali się wydostać, blokując się wzajemnie. Śmieciarka jechała ulicą Nawojowską od Zawady w godzinach porannego szczytu. Zatrzymywała się, jak to zwykle bywa, przy posesjach, gdzie czekały już na nią pełne pojemniki. W ten sposób, jadąc przy prawym chodniku, znalazła się na samym środku skrzyżowania z ulicą 29. Listopada. Nie przejechała go jednak. Stanęła, a obsługujący śmieciarkę pracownik dowoził kolejne pojemniki pod urządzenie dźwigowe. Trwało to kilka minut. Na tyle długo, by za ciężarówką utworzył się wąż samochodów. Ponieważ do zdarzenia doszło koło godz. 8.30, a więc jeszcze w czasie porannego nasilenia ruchu, w korku stały zarówno samochody osobowe, autobusy miejskie i ciężarówki. Niektórzy, co bardziej nerwowi kierowcy, mimo iż mieli zasłoniętą zmianę świateł na skrzyżowaniu z ulicą Traugutta, szukali ratunku w objeździe śmieciarki lewym pasem, pakując się pod nadjeżdżające strumieniem z przeciwka samochody. Nasz reporter, który nadjechał na to wszystko zdążył spokojnie wykonać zdjęcie i dopytać kierującego ciężarówką, czy ma pozwolenie na zatrzymywanie się na skrzyżowaniu. Odparł przecząco. O wyjaśnienie sprawy zwróciliśmy się najpierw do głównego specjalisty do spraw wywozu nieczystości Jadwigi Dudzik. Obiecała sprawdzić wewnętrzne przepisy dotyczące sposobu zbierania odpadów w podobnych jak opisana sytuacjach. Podkreślmy wyraźnie, nie chodzi tu o przystawanie samochodu odbiorczego przy chodniku w ciągu pasa jezdni, bo to jest coś zupełnie normalnego. W inny sposób - dotyczy to każdego transportu - niczego nie można by było dowieźć czy odebrać. Przecież w ten sposób, co tu ukrywać, funkcjonuje cała komunikacja miejska, bo mało gdzie są zatoczki dla autobusów. Problem dotyczy jednak postoju na skrzyżowaniu. Przy następnej rozmowie pani Dudzik poprosiła do telefonu kierownika działu eksploatacji Stanisława Skrzypca. Ten najpierw stwierdził, że właściwie nic się nie stało i że robimy wielkie halo z niczego, bo przecież firma musi jakoś śmieci od ludzi odebrać. Jednak w trakcie dłuższej rozmowy, poznając bliżej całą sytuację, przyznał, że musi razem z pracownikami zastanowić się, jak w takich szczególnych sytuacjach postępować, by robić jak najmniejsze utrudnienia w ruchu ulicznym. Szczególnie, że takich ruchliwych skrzyżowań, w kształcie litery, gdzie z jednego boku są domy mieszkalne i pojemniki do odbioru, jest w Nowym Sączu niewiele. - Kierujemy się swoimi przepisami BHP - wyjaśniał kierownik Skrzypiec. - Nasi pracownicy nie mogą zbyt daleko przeciągać pojemników po ulicach, a już tym bardziej przewozić ich, choć mają własne kółka na drugą stronę jezdni, bo narażalibyśmy ich na wypadki. No, cóż, takie utrudnienia zdarzają się na szczęście raz w miesiącu. Spotykamy się z interwencją po raz pierwszy. Spotkam się z pracownikami, by porozmawiać, jak unikać większych problemów w takich miejscach, o jakie tu chodzi. Chcę podkreślić, że z tego, co sprawdziliśmy, wynika, iż pracownik działał bardzo szybko. - Pojazdu, który miałby włączonego nawet żółtego koguta ostrzegawczego, a stwarzałby istotne zagrożenie dla ruchu na ulicy, nic nie zwalnia od stosowania się do ogólnych przepisów ruchu drogowego - stwierdził naczelnik Sekcji Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Nowym Sączu podinspektor Andrzej Krok, komentując opisaną sytuację. (WCH) "Dziennik Polski" 2007-11-06
Autor: wa