Staszek wraca do igraszek
Treść
O sztuce "Igraszki z diabłem" w wykonaniu aktorów Teatru Robotniczego im. Bolesława Barbackiego w Nowym Sączu można bez pomyłki powiedzieć na półmetku festiwalu teatralnego, że jest jednym z mocniejszych punktów całego programu. Zabawna, z solidnym aktorstwem, ciekawymi rozwiązaniami inscenizacyjnymi i bogatymi kostiumami, dała satysfakcję najbardziej wybrednym widzom. Czeskie "Igraszki z diabłem" wyreżyserował szef artystyczny festiwalu Janusz Michalik na jubileusz 85-lecia Teatru Robotniczego. Premiera odbyła się trzy tygodnie temu. Spektakl postanowiono włączyć do festiwalowego repertuaru. Realizacja pomysłu stanęła nieoczekiwanie pod znakiem zapytania. Dwóch aktorów pochorowało się poważnie. Jeden z nich Staszek Choczewski grający diabła Solfernusa trafił nawet na dłużej do szpitala. - Byliśmy o krok od decyzji, by festiwalowe "igraszki" odwołać - opowiadał nam Janusz Michalik - kiedy nagle Staszek oświadczył, że po konsultacji z lekarzami, jest gotów wyjść na własną prośbę ze szpitala na kilka dosłownie godzin i z marszu wejść do sztuki, bez jakichś poważniejszych prób. I tak też się stało. Stary teatralny wyga poczuł "zew krwi" i nie mógł wyleżeć spokojnie na szpitalnym łóżku. Za ten wyczyn z pewnością - pozwolę sobie to powiedzieć na własną odpowiedzialność - otrzymał nagrodę publiczności. Nagród tego piątkowego wieczoru było jeszcze kilka. Starosta nowosądecki Jan Golonka z dyrektorem wydziału kultury jednostki powiatowej Zbigniewem Czepelakiem wręczyli wcześniej przyznane Sądeckie Srebrne Jabłka szefowej teatru Monice Ślepiak, Januszowi Michalikowi oraz długoletniemu aktorowi i reżyserowi teatru Andrzejowi Horoszkiewiczowi. Pojawienie się tego ostatniego na scenie po wielu latach wywołało sentymentalne wspomnienia i było momentem przejmującym. Także po spektaklu, z listem gratulacyjnym wystąpił przewodniczący Rady Miasta Artur Czernecki. Złożył go na ręce szefa festiwalu i dyrektora Miejskiego Ośrodka Kultury Marty Jakubowskiej, dodając: - Jakiż to teatr amatorski? Po tym, co zobaczyliśmy, można powiedzieć, że to scena zawodowa. Spektakl rzeczywiście został przygotowany na poziomie zawodowym. Z przyjemnością obserwowało się aktorską grę Angeliki Kurowskiej w roli młodej królewny Disperandy, jak i towarzyszącej jej bardziej doświadczonej Małgorzaty Czech odgrywającej z pełnym rozmachem Kasię szukającą męża. Konsekwentnie i mądrze prowadził swoją rolę Szczepan Waśko jako wędrowiec Kabat. Świetne były diabełki, Grzegorz Racoń i Aleksander Kaczor, ich szef Lucjusz grany przez Dawida Listosa. Swoich umiejętności aktorskich nie zapomniał przez dwa lata pobytu w Stanach Mieczysław Filipczyk jako pustelnik Scholastyk. Ponoć i za oceanem robił teatr polonijny. Oklaskiwano też anielską postać Sławomira Bodzionego z chórkiem skrzydlatych, wdzięczynych, długonogich pomocnic. Jeśli tak wygląda niebo, to może warto by o nim serio pomyśleć. Troszkę dłużyzn było przy zmianie dekoracji robionej po ciemku, więc warto się zastanowić, czy tej roboty nie włączyć jako integralnego elementu akcji przy pełnym oświetleniu. Ludzie lubią poznawać kulisy teatralnej kuchni, a tu akurat była bardzo ciekawa i sprytnie skonstruowana. Czesi przed traumą wojenną, która mimo uległości wobec Hitlera także ich dopadła, i przed komunizmem chętnie uciekali w groteskę. To jest w ogóle ich pomysł na sztukę, w różnych formach. Premiera "Igraszek z diabłem" Jana Drdy odbyła się w Pradze jesienią 1945 roku. W Polsce, w Łodzi, trzy lata później, tuż przed zapadnięciem stalinowskiej nocy, wyreżyserował sztukę Leon Schiller. Telewizyjna realizacja z plejadą gwiazd aktorskich weszła do złotej setki przedstawień teatru telewizyjnego. Janusz Michalik z wyborem repertuaru na sądecki jubileusz nie mógł lepiej trafić. (WCH) "Dziennik Polski" 2007-10-22
Autor: wa