Świadek dobry, ale... martwy
Treść
Z posłem Andrzejem Derą (PiS), członkiem komisji śledczej do zbadania prawidłowości działań organów administracji rządowej w sprawie postępowań karnych związanych z uprowadzeniem i zabójstwem Krzysztofa Olewnika, rozmawia Jacek Dytkowski
Panie Pośle, w audycji w Radiu Maryja zwrócił Pan uwagę na tajemnicze zgony osób związanych z postępowaniem w sprawie uprowadzenia i śmierci Krzysztofa Olewnika...
- Chodzi o głównego świadka Piotra Skwarskiego - młodego człowieka, który zmarł na zawał serca. Kolejni zmarli to: zastępca komendanta mazowieckiego policji w Płocku pan Maciej Książkiewicz oraz prokurator Zbigniew Radomski.
O czym, Pana zdaniem, to świadczy?
- O tym, że śmierci tutaj jest znacznie więcej. Szczególnie zgon Skwarskiego, który zeznawał w sprawie. Był głównym świadkiem. Na podstawie jego zeznań grupa odpowiedzialna za uprowadzenie i śmierć Olewnika została wyłapana i osądzona. Były one bardzo ważne, pozwoliły prokuraturze postawić zarzuty tym osobom. Mamy również do czynienia z kolejną dziwną śmiercią. Wprawdzie jest to jeszcze do sprawdzenia, ale podobno ciało zmarłego komendanta Książkiewicza, związanego ze sprawą Olewnika, zostało poddane kremacji. Samo w sobie nie stanowi to jakiegoś problemu, ale jego zwłoki zostały podobno rozsypane nad Bieszczadami, że nawet nie można potwierdzić tożsamości szczątków. A to już wydaje się w tym momencie dziwne. Jak spojrzy się więc na tę całą sprawę, występuje w niej za dużo takich dziwnych przypadków.
Które pojawiają się w miarę postępu prac komisji śledczej...
- Wcześniej o nich nie wiedziałem. Na przykład, gdy czytałem akta sprawy, okazało się, że mamy świetnego świadka Piotra Skwarskiego, który rzeczywiście poruszał w zeznaniach nawet kwestie kontaktów grupy odpowiedzialnej za śmierć Olewnika z policją. Podawał m.in., że sprawcy mieli "swojego" policjanta. Uznałem zatem, iż będzie to dobra okazja przesłuchać go przed naszą komisją. Tymczasem otrzymuję wiadomość, że świadek jest może dobry, ale ...martwy. Podobno zmarł na zawał serca, mimo swojego młodego wieku. Takie są fakty w tej sprawie. Jeżeli próbuje się w niej dojść do prawdy po kolei, to te osoby, które mogłyby coś powiedzieć, już tego nie zrobią, bo po prostu nie żyją. Wszystkie te śmierci są dziwne. Może nie jest taki sam wypadek zawału. Ale jeżeli weźmiemy pod uwagę kolejno: świadek, policjant, prokurator, sprawcy i niedawno - strażnik z aresztu śledczego w Olsztynie, to widać, że jest to zastanawiające - tak to delikatnie i łagodnie nazwijmy.
Jakby ktoś usiłował zacierać ślady?
- Dokładnie tak to wygląda. Metodyczna praca w sprawie zacierania, bo ten świadek Skwarski, którego zeznania w 2004 r. były w tym śledztwie przełomowe, mówił bardzo dużo, szczegółowo, podawał nawet rysopis policjanta, który miał być członkiem tej grupy w Płocku, a prokurator, który te zeznania przyjął, w ogóle nic nie zrobił, żeby ustalić, o jakiego funkcjonariusza chodzi.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-07-20
Autor: wa