Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Szanse są równe

Treść

Chcemy wygrać - zadeklarowali zgodnie polscy tenisiści przed wyjazdowym meczem z Wielką Brytanią, decydującym o pozostaniu w Grupie I Strefy Euroafrykańskiej. Jeśli naszym się uda, będzie to sukces o randze historycznej.

Oba kraje spotykały się dotąd na tenisowym korcie siedem razy i za każdym razem zwyciężali Brytyjczycy. Ostatnio 4:1 w Warszawie, przed osiemnastu laty. Teraz ma być inaczej, co obiecują nasi reprezentanci. Do Liverpoolu udali się Jerzy Janowicz, Michał Przysiężny, Marcin Matkowski i Mariusz Fyrstenberg wraz z kapitanem Radosławem Szymanikiem. - Szanse na zwycięstwo przed każdym spotkaniem wynoszą pół na pół, niezależnie od tego, kto stanie po drugiej stronie siatki - mówi Szymanik. Wszyscy zawodnicy są optymistami, w zespole panuje bojowy nastrój. - Musimy zdobyć trzy punkty i wierzę, że nasz będzie jednym z nich - dodaje Matkowski, zadowolony z nawierzchni, jaką przygotowali gospodarze. Twardy kort w hali odpowiada naszemu eksportowemu deblowi.
Polacy liczyli na to, że będą mieli w zanadrzu jeszcze jeden atut: koordynatora reprezentacji Nicka Browna, Brytyjczyka. Niestety, tamtejsza federacja tenisowa, korzystając z zapisów w jego kontrakcie, wyraziła stanowczy sprzeciw i Brown nie tylko nie będzie mógł naszym pomóc, ale i nie pojawi się w ogóle na meczu. - Ale mnie to nie martwi - Szymanik nie traci rezonu.
Pojedynek zaczyna się dziś, kończy w niedzielę. Zwycięzca utrzyma się w Grupie I, pokonany spadnie do II. W meczu otwarcia Przysiężny zmierzy się z trzecią rakietą świata Andym Murrayem, którego występ do końca nie był pewny (zmagał się z kontuzją nadgarstka). Kolejnym rywalem Szkota będzie w niedzielę Janowicz i to są te spotkania, w których o sukces będzie niezwykle ciężko. Trzy pozostałe nasi mogą jednak przechylić na swoją stronę.
Pisk
"Nasz Dziennik" 2009-09-18

Autor: wa