Szyld, prezes i sekretarka
Treść
Sprzedaż Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie dla Deutsche Boerse pociągnie za sobą wprowadzenie na GPW systemu informatycznego frankfurckiej giełdy Xetra. Posiadanie wspólnej platformy ułatwia inwestorowi branżowemu wygaszenie notowań na lokalnym parkiecie i przeniesienie ich na macierzysty rynek, czyli sprowadzenie przejętej giełdy do rangi "biura obsługi klienta". To mocno uderzyłoby po kieszeni polskie przedsiębiorstwa i inwestorów giełdowych.
- Dokumenty jeszcze nie wpłynęły. Oferent ma czas do piątku, do końca dnia - powiedział wczoraj Maciej Wewiór, rzecznik resortu skarbu. Zaznaczył, że nie chodzi o jakieś szczególne wymagania wobec tego konkretnego oferenta, ponieważ ministerstwo postawiło wszystkim takie same wymagania. Resort oczekuje od nabywcy rozwoju i bezpieczeństwa giełdy, gwarancji utrzymania notowań na warszawskim parkiecie, zachowania autonomii rynku oraz zgody na zakaz dalszej sprzedaży nabytych akcji GPW przez określony czas (tzw. lock-up). Nie wiadomo, którego z tych warunków nie spełnia oferta Deutsche Boerse.
- Jeśli oferta zostanie uzupełniona w sposób zgodny z naszymi oczekiwaniami, zaprosimy oferenta do rozmów. Jeśli nie, to podziękujemy za zainteresowanie - deklaruje Wewiór. Decyzja, czy kontynuować obecny proces prywatyzacji, zapadnie w przyszłym tygodniu.
Deutsche Boerse, jedyny inwestor starający się o zakup strategicznego pakietu akcji GPW, jest operatorem Frankfurckiej Giełdy Papierów Wartościowych. Obecnie leczy rany po kryzysie finansowym. "Financial Times" ocenia, że w ciągu trzech kwartałów tego roku dochód netto Deutsche Boerse w obrocie giełdowym spadł o 35 proc. w stosunku do poziomu sprzed roku, a przychód zmniejszył się o 16 procent.
Z parkietu BOK
Deutsche Boerse w obrocie giełdowym korzysta z własnego systemu informatycznego Xetra. Ten sam system stosowany jest przez Giełdę Wiedeńską (Wiener Boerse), głównego konkurenta warszawskiej giełdy na rynkach finansowych Europy Środkowo-Wschodniej. Ostatnio Wiener Boerse ogłosiła, iż zamierza połączyć w holding kontrolowane przez siebie giełdy w Wiedniu, Pradze, Budapeszcie i Lublanie. - Stosowanie takiej samej platformy obrotu oznacza, że także interfejsy (czyli sposób łączenia się domów maklerskich z giełdą w celu przekazania informacji) są takie same lub bardzo zbliżone - wyjaśnia były członek Rady GPW Marian Wronierski. Oznacza to, że domy maklerskie działające na jednej giełdzie mogą bez ponoszenia istotnych wydatków na budowę nowego łącza działać równolegle na drugiej. Mogą też w oparciu o tę samą infrastrukturę przekazywać zlecenia na różne parkiety, zwykle tam, gdzie są niższe opłaty, uwzględniając płynność walorów. Co więcej - wspólna platforma pozwala też łatwo przenieść całkowicie notowania z jednego parkietu na inny. W takim wypadku zazwyczaj na pewien czas pozostawia się wygaszanej giełdzie jej formalną odrębność, czyli "szyld, prezesa i sekretarkę". Jednak jej ranga spada do poziomu "biura obsługi klienta". W takim wypadku nakłonienie lokalnych emitentów do formalnego przeniesienia swoich notowań na obcy parkiet jest tylko kwestią czasu - można to osiągnąć, np. utrzymując wyższe opłaty na peryferyjnym parkiecie.
Kraj, który pozostaje bez własnego "finansowego serca", traci nie tylko miejsca pracy, ale także naraża rodzime przedsiębiorstwa na ponoszenie wysokich kosztów w momencie zabiegania o kapitał na parkiecie. Nie chodzi tu o opłatę pobieraną przez giełdę - bo ta na lokalnych parkietach bywa z reguły wyższa niż na światowych giełdach, i spada stopniowo wraz ze wzrostem ilości notowanych podmiotów i wielkości obrotów. Prawdziwą barierę dla lokalnych firm stanowią natomiast opłaty za wejście do publicznego obrotu na zagranicznym parkiecie, przygotowanie prospektu emisyjnego, wykonywanie bieżących obowiązków informacyjnych itp. - W praktyce na wejście na zagraniczny parkiet mogą sobie pozwolić tylko największe polskie firmy - zauważa Wronierski. Zwraca też uwagę na dodatkowy aspekt. - Duże polskie spółki giełdowe, które na naszym rynku są liderami i wchodzą w skład
WIG20, we Frankfurcie czy Londynie będą mało rozpoznawalnymi "średniakami", którzy "giną w tłumie" - podkreśla.
Przeniesienie notowań na obcy parkiet uderzyłoby też po kieszeni polskich inwestorów giełdowych, zwłaszcza tych drobnych. Tymczasem atutem polskiej giełdy jest duży, sięgający ok. 30 proc., udział inwestorów indywidualnych. - Duża liczba inwestorów zwiększa płynność - wyjaśnia jeden z maklerów giełdowych, pragnący zachować anonimowość.
Sprzedaż warszawskiej GPW na rzecz Deutsche Boerse będzie oznaczała w niedługiej perspektywie wprowadzenie w Warszawie systemu informatycznego Xetra. Jeśli na trzech sąsiednich parkietach będzie stosowany ten sam system, to można być pewnym, że platformy te zostaną z czasem połączone. Tymczasem na giełdach położonych na wschód od Polski - na Litwie, Łotwie, w Estonii, a także w Skandynawii, stosowany jest system informatyczny OMX. Skandynawską giełdę kupiła amerykańska
Nasdaq. Stworzono połączony system OMX - Nasdaq. - Dzięki własnemu systemowi OMX szybkie wchłonięcie skandynawskiej giełdy przez amerykańską jest wykluczone - twierdzi jeden z naszych informatorów.
Decyzja władz warszawskiej giełdy z 2007 roku dotycząca zakupu nowego systemu informatycznego prawdopodobnie wiązała się z planem zakupu systemu OMX. W kręgach związanych z warszawskim parkietem nie było tajemnicą, że za takim wyborem opowiadał się m.in. prezes GPW Ludwik Sobolewski. Tymczasem jesienią 2007 roku, po przyspieszonych wyborach, sprawa zakupu ucichła. Nie słychać też nic o dalszej rozbudowie systemu Warset ani o budowie nowego własnego systemu. Okoliczności rezygnacji z decyzji o wymianie Warsetu są owiane tajemnicą. Sprawę na zlecenie prokuratury bada Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
W Deutsche Boerse 41 proc. udziałów należy do akcjonariuszy amerykańskich, 32 proc. - do brytyjskich, i 18 proc. - do niemieckich.
Małgorzata Goss
"Nasz Dziennik" 2009-11-27
Autor: wa