Tak naprawdę fruniemy, nie płyniemy
Treść
Rozmowa z Bartłomiejem Marszałkiem, jedynym Polakiem rywalizującym w mistrzostwach wodnej Formuły 2
Za kilka dni rozpocznie Pan zmagania w mistrzostwach wodnej Formuły 2. Czuje Pan już dreszczyk emocji?
- Będzie to mój pierwszy pełny sezon w cyklu. W zeszłym roku, na starej łódce, wystąpiłem w dwóch wyścigach, w Arabii Saudyjskiej i Malezji, teraz pojadę we wszystkich. Dzięki wsparciu sponsorów mogłem wytoczyć pełny arsenał, czyli zakupić nowy, naszpikowany najnowocześniejszą technologią bolid, pozwalający nawiązać walkę z najlepszymi. Jestem najmłodszy w stawce, mam najmniej doświadczenia, ale wierzę, że sobie poradzę. Marzę o miejscu w czołowej szóstce klasyfikacji generalnej, gwarantującym dalszy rozwój i przybliżającym do absolutnej elity, czyli Formuły 1.
Czym w ogóle jest wodna Formuła?
- To cykl zawodów organizowanych pod patronatem Światowej Federacji Motorowodnej. Startuje w nich 20 profesjonalnych teamów reprezentujących 20 krajów europejskich, azjatyckich i afrykańskich. Formuła 2, analogicznie do sportów samochodowych, stoi w hierarchii trochę niżej od Formuły 1. Łączy je identyczna łódka, dzieli moc silnika - u nas 240 koni mechanicznych, w elicie 420. Aby dostać się do najwyższej klasy, trzeba przez trzy sezony rywalizować w F2, i to z określonymi wynikami, potem otrzymać superlicencję, co także nie jest formalnością. Z F1 mam już styczność jako kierowca testowy we Włoszech.
Podobnie jak w wyścigach samochodowych każde Grand Prix trwa dwa dni. Pierwszego odbywają się treningi oraz kwalifikacje, potem są turnieje Match Racing (wyścigi parami) oraz Speed Racing (próba czasowa, wygrywa ją bolid, który osiągnął najwyższą prędkość, często przekraczającą 200 kilometrów na godzinę). Drugiego dnia rozgrywany jest Grand Final, na którego starcie staje 20 zawodników ustawianych według czasów uzyskanych w kwalifikacjach. Pole position znajduje się wewnątrz trasy. Tor składa się z czterech zakrętów w lewo oraz jednego w prawo. Nigdy nie jest stały, podczas każdego okrążenia zmienia się układ fal i wiatr, co dodatkowo podnosi skalę trudności.
240 koni mechanicznych, 200 kilometrów na godzinę, niesamowite przyspieszenie w czasie około 3,5 sekundy do "setki" - te liczby robią wrażenie, zwłaszcza że chodzi o łodzie. Sport wodny.
- A to tylko liczby. Nasze łodzie tak naprawdę nie pływają, tylko latają nad wodą. Unoszą się dzięki dwóm podłużnym pływakom, połączonym poziomo z dolną częścią pokładu. Dzięki temu, wraz z nabieraniem prędkości, pod pokładem tworzy się pewnego rodzaju tunel zamykający powietrze i podnoszący bolid. Siła wznosząca redukuje tarcie między łodzią a wodą, a zatem im wyżej nad taflą znajdują się pływaki, tym większe można uzyskiwać prędkości. Silniki bolidów są zawieszone na specjalnych hydraulicznych siłownikach, za pomocą systemu power trim mamy możliwość stałego regulowania ułożenia łodzi nad wodą. W ten sposób kontrolujemy lot, mały błąd może doprowadzić do zbyt wysokiego uniesienia przodu, czyli... katastrofy.
Prędkość, przyspieszenie faktycznie budzą emocje, ale najciekawsze, najbardziej ekscytujące i tak są zakręty. Kiedy na prostej pędzimy, ba, lecimy, przed boją, za pomocą systemu trim, wbijamy pływaki w wodę, dzięki czemu łódź jest w stanie zawrócić w miejscu przy prędkości nawet 180 km/h i od razu pędzić w drugą stronę. Bolidy nie mają hamulców, cała siła przy tym wyzwalana jest ładowana w organizm kierowcy. Często łódka już jedzie w drugą stronę, a myśli i wyobraźnia kierowcy są jeszcze przed zakrętem (śmiech).
Jak to wytrzymać?
- Podczas pokonywania zakrętów na kierowców działają przeciążenia dochodzące do 8 G, czyli większe niż w samochodowej Formule 1, ale można się do tego przyzwyczaić. Wszystko jest kwestią wprawy. Najlepszy trening to oczywiście jazda bolidem, ale nie zawsze jest ona możliwa, bo wiąże się z gigantycznymi kosztami. W każdym silniku co godzinę trzeba wymieniać wał korbowy i wiele innych elementów narażonych na tarcie. Jednostki są niesamowicie wyżyłowane. Pozostają ćwiczenia fizyczne, szczególnie nad mięśniami karku i pleców, wydolnościowe, nad koncentracją.
Jak wiele trzeba w tym sporcie mieć odwagi, a ile dozy szaleństwa?
- Każdy potrafi wcisnąć gaz do dechy na prostej, ale nie każdy dojedzie do mety. Ktoś szalony, nieuważny, krzywdę sobie zrobi od razu, Formuła nie jest dla ludzi chaotycznych, pozbawionych wyobraźni, pędzących na oślep. Kluczem do sukcesu jest umiejętność odpowiedniego ujęcia gazu, gdy wymaga tego sytuacja, i natychmiastowego dodania. Proste, prawda? I nie takie znów nadludzkie. Na wynik składa się wiele trybików, kierowca jest oczywiście najważniejszy, ale bez dobrego, zgranego zespołu, doskonałego sprzętu szykowanego przez setki godzin daleko nie zajedzie. Ja mam to szczęście, że otaczają mnie świetni ludzie, fachowcy i przede wszystkim tata, którego rady są cenniejsze od złota.
To dyscyplina niebezpieczna, czy bardzo niebezpieczna?
- Pod tym względem z każdym rokiem jest lepiej, systemy ochrony kierowców nieustannie ewoluują. Tak na marginesie dodam, że poświęciłem im pracę magisterską na AWF, teraz w tym kierunku się doktoryzuję. Wypadków nie brakuje, to fakt, także dramatycznych, śmiertelnych. Łatwo stracić kontrolę nad łódką, szczególnie w trakcie lotu. Gdy człowiek przesadzi, przeszarżuje, bolid z impetem wylatuje w górę, robi kilka salt i uderza w wodę.
Bolidy mają specjalne kokpity, na wzór klatek bezpieczeństwa w samochodach, specjalne pasy bezpieczeństwa, instalację powietrza w środku dla kierowcy. W momencie wywrotki uruchamiane są poduszki powietrzne, unoszące "przestrzeń" z zawodnikiem nad powierzchnię wody. Łodzie są zbudowane z kompozytów węgla, materiału pięć razy lżejszego i mocniejszego od stali.
Raz na pół roku zdajemy tzw. testy zanurzeniowe. W specjalnych basenach symulowany jest wypadek i musimy wydostać się z łódek obróconych dnem do góry, uwalniając się z pasów, kokpitu i wydostając na powierzchnię w określonym czasie.
Wyobraźnię, czyli świadomość tego, co może się wydarzyć w chwili popełnienia błędu, trzeba zostawiać na lądzie, czy brać ją ze sobą do łódki?
- Jeśli ktoś się boi, nie ma prawa wsiadać do bolidu. Ale też zdrowy rozsądek, wyobraźnia jeszcze nikomu nie zaszkodziły. Inna sprawa, że walcząc o najwyższe miejsce, trzeba umieć przekraczać granice, które wydawały się poza zasięgiem. Przyznam szczerze, że jazda z prędkością ponad 200 km na godzinę, szalone zawracanie jest ogromnym wysiłkiem, ale frajdą niewiarygodną.
Można ją opisać?
- Ktoś kiedyś ujął ją bardzo obrazowo i myślę, że trafnie: wyobraź sobie jazdę samochodem po przeoranym polu z prędkością 200 km na godzinę, bez hamulców i biegów, z mocno ograniczoną widocznością. A teraz zmień scenerię na wodną, w egzotycznym kraju, samochód na łódź i otrzymasz Formułę na wodzie. To naprawdę wyjątkowy sport, pełen emocji i wrażeń. Od przyszłego roku będziemy zresztą w posiadaniu specjalnego, dwumiejscowego bolidu, przeznaczonego do celów promocyjnych. Jeśli ktoś zechce, będzie mógł na własnej skórze, w fotelu pasażera, przekonać się, co znaczy wodna Formuła.
Dziękuję za rozmowę.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2009-10-13
Autor: wa