"Tandeta" na sprzedaż
Treść
Prezydent Ryszard Nowak powiadomił handlujących na targowisku przy ul. Lwowskiej i Krańcowej, że za pół roku likwiduje targ. Plac o powierzchni 0,89 ha będzie wystawiony na sprzedaż. Rada Kupiecka, zrzeszająca 85 handlowców z targowiska nazywanego "Tandetą", nie zgadza się opuścić placu. Prezydent zaprosił do ratusza właścicieli straganów, żeby powiadomić ich o swoich planach wobec działki. - To było 14 listopada, poinformował nas, że podjął decyzję o likwidacji placu targowego, bo zamierza go sprzedać inwestorowi pod budowę galerii handlowej i biurowca. Z dniem 1 grudnia otrzymamy półroczne wypowiedzenia. Do czerwca 2008 możemy nie płacić czynszu, mamy jednak zlikwidować nasze stragany - mówi Melchior Nosal, wiceprzewodniczący Rady Kupieckiej Placu Targowego przy ul. Lwowskiej i Krańcowej. Delegaci Rady Kupieckiej, którzy uczestniczyli w spotkaniu z prezydentem, przypomnieli mu, że kilka miesięcy wcześniej (8 marca 2007 r.) jego zastępca Jerzy Gwiżdż podczas spotkania z kilkunastoosobową grupą handlowców obiecał im, że zostaną na tym placu do końca kadencji. - Zaufaliśmy mu, bo to pracownik prezydenta. Tymczasem od prezydenta Ryszarda Nowaka usłyszeliśmy, że to on rządzi miastem, a nie wiceprezydent - opowiadają oburzeni. Powołują się na kolejne słowa wiceprezydenta Gwiżdża wypowiedziane na łamach piątkowej "Gazety Krakowskiej": "Nikt przy zdrowych zmysłach nie zamierza całkowicie zlikwidować handlu na tak zwanej tandecie, czy na rynku maślanym, ale zamierzamy uporządkować obydwa place" - powiedział (23 listopada 2007). Na zarzut, że plac targowy przy ul. Lwowskiej i Krańcowej jest najszpetniejszym i najbardziej obskurnym miejscem w centrum miasta, handlowcy odpowiadają, że to nie ich wina. - Kilkakrotnie zwracaliśmy się do władz miasta z propozycjami, że zainwestujemy w jednolite stragany, zmienimy wizerunek placu. Ale nikt, nie mógł nam zagwarantować, na jak długo zostaniemy w tym miejscu, nie było akceptacji ze strony władz miasta dla naszych propozycji. Większość z nas prowadzi interesy od 15 lat. Płacimy podatki do miejskiej kasy, opłacamy dzierżawę. Tymczasem właściciel placu, czyli miasto i jego administrator MKS Sandecja, nie dbają o plac - mówi Józef Michalik. Sprzedawcy obawiają się utraty miejsc pracy. Mówią, że prócz zrzeszonych w Radzie Kupieckiej, na placu handlują także niezrzeszeni. Zamknięcie placu oznacza dla około stu podmiotów utratę źródła utrzymania. Handlowcy zamierzają zwrócić się do Rady Miasta Nowego Sącza z prośbą o interwencję w obronie targowiska. Jeśli to nie pomoże, biorą pod uwagę możliwość dochodzenia roszczeń finansowych od miasta z tytułu utraty miejsc pracy i poniesionych strat na drodze sądowej. Być może nie będzie takiej potrzeby, bo prezydent Ryszard Nowak deklaruje, że znajdzie dla handlowców z "tandety" alternatywne miejsce. - Zadaniem moim i Urzędu Miasta jest, żeby tym ludziom nie stała się krzywda. Mamy pół roku na znalezienie dla nich nowego miejsca i znajdziemy je. A za dwa - trzy lata straż pożarna opuści remizę przy maślanym Rynku i tam miasto wybuduje krytą halę targową, gdzie docelowo zlokalizowany zostanie handel m.in. tekstyliami, taki jak przy Lwowskiej i Krańcowej. Maślany Rynek zostanie, tam gdzie był, więc handlujący żywnością znajdą tam miejsce - mówi prezydent. Nowak deklaruje dobrą wolę tylko wówczas, gdy handlowcy nie będą protestować. - W ich umowach dzierżawy jest zapis, że obowiązuje nas trzymiesięczny okres wypowiedzenia. My dajemy im sześć miesięcy i zwalniamy z opłat za dzierżawę. Dodatkowo pomagamy szukać nowego miejsca. Jeśli będą się przeciwstawiać będą czuł się zwolniony z tych zobowiązań - mówi prezydent. (MONK) "Dziennik Polski" 2007-11-27
Autor: wa