Ukryte możliwości
Treść
Bardzo sympatyczną niespodziankę przyrządzili piłkarze Sandecji, wywożąc z Łęcznej punkt, na który liczyli tylko przez różowe okulary postrzegający sportową rzeczywistość jej kibice. Okazało się, że sądeczanie potrafią, i to całkiem dobrze, kopać piłkę, że drzemią w nich spore możliwości i tylko od nich samych zależy, czy zdołają je właściwie zdyskontować. Dla dobra ich samych, jak i sądeckiego futbolu. Oto pierwszy z brzegu przykład. Przed kilkoma miesiącami Rafał Niżnik biegał po boiskach ekstraklasy, należąc do wyróżniających się w kraju pomocników. W tym samym czasie Jakub Wańczyk w pocie czoła harował na chleb w Stanach Zjednoczonych, dla rozprostowania kości kopiąc w polonijnej drużynce. W sobotę piłkarze ci stanęli naprzeciw siebie. I oto okazało się, że gwiazdor nie ugrał przy roztaczającym nad nim czułą opiekę Wani marnego sztycha. O czym to świadczy? Ano o tym, że w przywołanym wyżej piłkarskim potencjale chłopców z ul. Kilińskiego nie ma słowa przesady. Na znacznie lepszym, niż obecnie prezentowany poziomie mogą grać przecież i Szczepanik, i Orzechowski, i Łukasik, i Zawiślan, i Pająk, by wymienić tylko tych najmniej dotąd eksploatowanych. Zaryzykować można przekonanie, że pod ręką Jarosława Araszkiewicza rozwój tych graczy obierze właściwy kierunek. Właśnie, Araszkiewicz... Trzeci mecz i trzeci zainkasowany przezeń punkt. Chciałoby się rzec, że do Nowego Sącza przyjechał trener remisów. Na to przynajmniej wskazywałaby statystyka. Remis jednak remisowi nierówny. O ile "oczko" w potyczce na własnym terenie z Wisłoką przyjmowano z wytłumaczalnym poniekąd kręceniem nosem, o tyle połowiczne zdobycze przywiezione z Zamościa i Łęcznej poczytać wypada jako sporej miary osiągnięcie. Szkoleniowiec powiada, że na kompletny zysk przyjdzie czas już za tydzień. Sandecja podejmie wówczas kolejnego Górnika, tyle tylko, że z Wieliczki. Zważywszy na dotychczasowe wyniki uzyskiwane przez rywali, zwycięstwo wydaje się więcej niż realne. Powiedzieli "Dziennikowi Polskiemu" Jarosław Araszkiewicz, trener Sandecji: - W pierwszej połowie moi piłkarze sprawiali wrażenie przestraszonych, natomiast po przerwie było już elegancko. Chłopcy szybko się uczą, praca z nimi zmierza we właściwym kierunku. Rzecz teraz w tym, by jak najszybciej uwierzyli w swoje siły. Wciąż są trochę zahukani, jak gdyby pozostający w permanentnym stresie. Nie żałuję teraz, że podjąłem wyzwanie i zdecydowałem się na przyjazd do Nowego Sącza. Powiem więcej: zadowolony jestem, że mam okazję trenować z taką fajną grupą ludzi. Jeśli miałbym już na coś narzekać, to tylko na nierealizowanie przez działaczy obietnic złożonych zawodnikom. Obiecuję, że położę na szalę swój autorytet, żeby tylko gracze byli szanowani. Jano Frohlich, obrońca Sandecji: - Nie przegraliśmy trzeciego kolejnego meczu, a świadczy to tylko o tym, że powoli wykopujemy się z psychicznego dołka. Do pełni satysfakcji brakuje jedynie zwycięstwa. Remis w Łęcznej ma jednak szczególną wymowę. Graliśmy przecież, co by się nie powiedziało, z niedawnym pierwszoligowcem. Myślę, że ta zdobycz uświadomiła chłopakom, że w naszej lidze z każdą drużyną można wygrać. Jadę teraz odreagować stres na wesele swojego kolegi z GKS Bełchatów Jacka Kurantego, a od wtorku koncentrujemy się już wyłącznie na meczu z Górnikiem Wieliczka. Janusz Świerad, zawieszony za czerwoną kartkę napastnik Sandecji: - W czwartek po raz kolejny wybieram się do Lubelskiego ZPN, tym razem na konfrontację z sędzią, który w meczu z Hetmanem wyrzucił mnie z boiska. Sprawa powinna się definitywnie wyjaśnić. Mecz z Górnikiem obserwowałem z ławki i straszliwie się denerwowałem. Bardzo chciałem pomóc kolegom. Myślę, że na remis, zwłaszcza za postawę w drugiej połowie, zasłużyli. Nie bronili się rozpaczliwie, zaprezentowali się z korzystnej strony. (dw) Sandecja pod lupą Trener Jarosław Araszkiewicz postawę wszystkich swych podopiecznych w pierwszej połowie wycenił, posługując się skalą szkolną (1-6), na dwójkę. Za grę po przerwie przyznał piłkarzom mocne czwórki. Po unifikacji not wyszło mu, że w "Dziennikowej" klasyfikacji (1-10) każdy z przebywających na boisku przez co najmniej 45 minut zawodników zasłużył na szóstkę. Bodziony 6, Szczepanik 6, Frohlich 6, Kandyfer 6, Polański 6, Ostalczyk 6, Łukasik 6, Damasiewicz 6, Orzechowski 6, Wańczyk 6, Zawiślan 6, Pająk 6. W trakcie drugiej połowy zagrali również Cavojski oraz Gryźlak - bez noty. "Dziennik Polski" 2007-10-22
Autor: wa