Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Uzdrowiciele czy grabarze

Treść

Wśród protestów działaczy sportowych i sportowców z klubów Start i Dunajec sądeccy radni głosami 16 - za, 4 przeciw, przy 3 wstrzymujących się, podjęli uchwałę wyrażającą zgodę na przejęcie obiektów tych klubów przez Państwową Wyższą Szkołę Zawodową pod Instytut Kultury Fizycznej. Prezydent miasta, rektor uczelni i szef komisji sportu zapewnili przybyłych na sesję przedstawicieli klubów, że trenująca młodzież nie dozna krzywdy. Atmosfera była przed sesją mocno podgrzana. W poniedziałek przed ratuszem pikietowali działacze klubowi, którzy w działaniach władz miasta upatrują zagładę klubów i zaprzepaszczenie wieloletniej tradycji sądeckiego sportu. Po przeciwnej stronie barykady stanęli studenci domagający się przekazania obiektu i budowy instytutu. Przekazali własną petycję. W ostatnim czasie ratusz zasypany został różnego rodzaju oświadczeniami i protestami od środowisk sportowych, łącznie z międzynarodową organizacją kajakową. Na sesji studentów nie było, natomiast obradom przysłuchiwał się rektor PWSZ Zbigniew Ślipek. Czekał do końca głosowania imiennego, bo takie sobie zażyczył radny Robert Sobol: - Niech będzie wiadomo - argumentował radny - kto jest grabarzem klubów. Uchwałę podjęto w asyście rzucanych spod tylnej ściany głosów "hańba". Rektor próbował uspokoić nastroje, oświadczając, że podjęta uchwała stanie się początkiem powstania sądeckiego centrum sportu, z którego nie tylko wszyscy będą korzystać, ale także wszyscy sądeczanie będą dumni: - Przykro mi, że z powodu wniosku PWSZ macie tyle kłopotów i kontrowersji - mówił rektor Ślipek. - Jestem wdzięczny za decyzję i powinniśmy ufnie spojrzeć w przyszłość. Wstrzymywałem się z wystąpieniem przed głosowaniem, byście państwo nie odnieśli wrażenie, że swoimi obietnicami chcę na nie wpływać. Zleciłem opracowanie programu pogodzenia działalności przyszłego instytutu z potrzebami klubów, tak by nie było żadnego pokrzywdzenia dla nich, pracujących w nich działaczy i trenerów. Na decyzję co do lokalizacji czekał marszałek z pieniędzmi i fundusze pozyskane z różnych źródeł, w sumie, ok. 40 mln zł na budowę instytutu. Zanim radni ostatecznie podnieśli ręce za oddaniem boisk, hali sportowej i sal ćwiczeń obu klubów przy ulicy Kościuszki, nie obyło się bez tradycyjnej już wojenki. Nerwowość udzieliła się przewodniczącemu rady Arturowi Czerneckiemu, który w obcesowej formie próbował dyscyplinować podenerwowanych radnych, co bardziej zaogniło obrady niż sam temat. Prezydent Ryszard Nowak zreferował krótko na wstępie przebieg zdarzeń poprzedzających wniosek do rady. Podkreślał, że rozpatrywano różne tereny pod instytut, ale lepszego nie znaleziono. Wymienił tu Zawadę i Piątkową. Przytoczył historię kontaktów miasta z uczelnią, podpisane porozumienie, które nie tylko jest gwarantem ciągłości pracy klubów w przyszłości, ale uzdrowi i poprawi zdecydowanie warunki ich działania. Będą miały może nawet więcej pieniędzy z miasta niż obecnie, mówił, bo koszty ich utrzymania w ramach instytutu i planowanego AZS mogą być tańsze. - Dotacje z miasta są i będą utrzymane - podkreślał prezydent, kierując te słowa przede wszystkim do zapełnionych rzędów za radnymi. Nie wszyscy jednak byli tego zdania. Radny Józef Hojnor, czyniąc aluzję do koniecznego przebudowania bazy, grzmiał kilkakrotnie, że nie burzy się kościoła, by na tym miejscu tworzyć seminarium. Zaapelował, by wstrzymać się z głosowaniem, poczekać, by kluby i uczelnia wypracowały sobie zasady współpracy. Poparli go radni Kazimierz Sas, Józef Gryźlak, Piotr Lachowicz, Robert Sobol i Grzegorz Dobosz. - Nikogo nie namówię do rozmów - odparował prezydent Nowak. - Ta gra na zwłokę nie ma sensu. Gwarancje są zawarte w naszym porozumieniu. Prezydent miał za sobą pozytywne stanowiska kilku ważnych komisji radnych. Wypowiedziały się za przekazaniem obiektów. Z płomienną tyradą chwalącą zalety przekazania klubów pod skrzydła instytutu wystąpił szef komisji sportu radny Antoni Rączkowski. Kreśląc wizję całej inwestycji przy ulicy Kościuszki, uczynił się rzecznikiem uczelni. Wymienił, ile boisk, basenów, hal, budynków pomocniczych ma powstać, o jakiej powierzchni i kubaturze. W oczach sportowców, szemrzących z tyłu na te słowa, nie był widać zbyt przekonujący. Wypomniano mu w dyskusji, że nie pokazał się na obiektach, nie porozmawiał z samymi zainteresowanymi. Im to w końcu także oddano głos na sesji. W imieniu Startu przemówił mocno zatroskany działacz, trener i były sportowiec Kazimierz Kuropeska. Podkreślił, że z polityką nie ma nic wspólnego. - Skoro mówi się, że jak nie będzie uchwały, to pieniądze na instytut przepadną, to jak wycenić cały dorobek naszych klubów, którym grozi upadek - mówił. Dunajec reprezentował na mównicy Wojciech Gawroński, działacz, lekarz sportowy, medalista i olimpijczyk sportów kajakowych, wykładowca AWF w Krakowie. - Na miejscu rektora pozbyłbym się balastu w postaci klubów, gdyż wiem, z jakimi kłopotami finansowymi boryka się uczelnia w Krakowie - mówił. - Trudno więc wyobrazić sobie, by w Nowym Sączu dało się tę sytuację uzdrowić. Radny Sobol zauważył, że uczelnia deklaruje rozwój sekcji a nie klubów, więc obecne głosowanie pogrzebie ich byt. Końcowe wystąpienie rektora uspokoiło nieco wątpiących. Radna Zofia Pieczkowska wtrąciła celnie, że pozwolenie na budowę może PWSZ uzyskać nie wcześniej niż za trzy lata, a do tego czasu kluby mogą normalnie działać i wiele może się jeszcze zdarzyć. Złego - powiedzieli sobie przeciwnicy uchwały. Dobrego - pomyślała frakcja uzdrowicieli. Wojciech Chmura "Dziennik Polski" 2007-10-24

Autor: wa