Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wychodzę z teatru zdegradowany

Treść

Z prof. Henryk Kieresiem, kierownikiem Katedry Filozofii Sztuki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, rozmawia Izabela Borańska-Chmielewska
Czy dzisiejszy teatr to odpowiednie miejsce dla młodzieży?
- Teatr zmienił się w tzw. antyteatr. Nie wystawia się w sposób klasyczny sztuki teatralnej. Sztuka, a szczególnie teatr, jest naśladowaniem życia, więc odchodzi się od wszelkich zasad i w antyteatrze mamy dużo drapieżności, zwrócony jest on przeciw tradycji, czasem deklaruje się jako teatr polityczny, taki, który działa w imię wolności człowieka, a z drugiej strony zanurza się w jakimś absurdzie, pokazuje, że świat, życie, kultura są polem wiecznego absurdu i że z tego absurdu nie ma wyjścia. Przy okazji promuje się rozmaite ideologie, anarchizm, życie stadne pozbawione jakichkolwiek reguł i zasad. Zjawisko antyteatru ma różne oblicza. Rozciąga się od takich koncepcji, które chcą wymazać dotychczasową kulturę, chcą wrócić do pierwotnej sfery bytu ludzkiego, aż do teatrów nihilistycznych. Dziś w teatrze aktorzy wyją, tarzają się, teatr stał się wulgarny, nieomal prymitywny. Stał się polem do wynurzeń awangardowych reżyserów. Aż dziw bierze, że dyrektorzy teatrów na to wszystko się zgadzają, że grają w tych "sztukach" często bardzo dobrzy aktorzy. Teatr po prostu jest w bardzo głębokim kryzysie. I po co do takiego teatru iść? Żeby zobaczyć wulgaryzm?
Czego brakuje dziś w sztuce teatralnej?
- Jak to wyjaśniał śp. o. Mieczysław A. Krąpiec, teatr jest sztuką szczególną, dlatego że jest to miejsce, w którym komunikacja dokonuje się poprzez znaki osobowe, nie znaki rzeczowe, ale - jeszcze raz powtarzam - przez znaki osobowe. Aktor wciela się w jakąś postać i interpretuje ją. Natomiast teatr dzisiejszy, ten antyteatr, całkowicie zrywa z komunikacją, nie ma dialogu pomiędzy widzem a aktorem, jest tylko jakąś manifestacja pewnych tez, że wszystko jest absurdalne, wszystko jest podejrzane, nadaje się tylko do demaskacji itd. Człowiek nie wychodzi z teatru zbudowany, ale zdegradowany. Powiedziałbym, że to nawet dobrze, iż młodzież na to nie chodzi. To, co się pokazuje w teatrach, graniczy już niemal z szaleństwem.
Dlaczego dzieci coraz rzadziej zabierane są w ramach lekcji na wystawy, przedstawienia?
- To się jeszcze zdarza, że w szkołach organizowane są takie wyjścia. Ale myślę, iż nauczyciele widzą, że to jest absurdalne i nie ma sensu. Ten fakt, iż młodzież nie ma gdzie i nie ma jak spotkać się ze sztuką wyższą, powoduje, że zadowala się sztuką płytką, którą znajdzie na płytach, w dyskotekach czy w kinach. To jest odcięcie od spraw wielkich, bo teatr przecież porusza, a w większości przypadków poruszał kiedyś sprawy wielkie i jego cel ogniskował się w katharsis, czyli w przeżyciu oczyszczenia, które jest okazją do refleksji nad sobą, nad życiem. Dziś młodzieży serwuje się, niestety, papkę w postaci różnych seriali, imprez, zespołów, sensacji i to wszystko. To jest skutkiem degradacji teatrów.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-10-23

Autor: wa