Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Za mało? Trzeba było wnioskować o więcej

Treść

Uderz w stół, a nożyce się odezwą. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji zapieniło się po artykule "Naszego Dziennika" "Powodzianie, radźcie sobie sami" o tym, że rządowa pomoc dla poszkodowanych przez nawałnice nie jest wystarczająca. Resort zamiast pomagać powodzianom, pisze komunikaty obraźliwe dla poszkodowanych i urągające zdrowemu rozsądkowi.
W opublikowanym na stronie internetowej resortu oświadczeniu czytamy m.in., że resort "w większości przypadków przyznał pomoc w wysokości, o którą ubiegały się poszkodowane gminy".
Mało tego, wiele samorządów, które otrzymały odszkodowania w wysokości około 20 proc. poniesionych strat, wciąż boryka się z problemami przy usuwaniu skutków powodzi. Są jednak i takie, które nie otrzymały nawet tyle. Polemizując z "Naszym Dziennikiem", MSWiA nie podało prawdziwych informacji, o czym świadczą opinie przedstawicieli poszkodowanych samorządów.
Zdaniem posła Stanisława Ożoga (PiS), w tej chwili za wcześnie mówić o ostatecznych stratach powodziowych. - Z uwagi na to, że kierowałem kiedyś gminą powodziową czy później powiatem rzeszowskim, który także ucierpiał podczas powodzi, mam pewne doświadczenie i wiem, że o ostatecznych stratach będzie można mówić dopiero na wiosnę przyszłego roku. Zima bowiem może ujawnić faktyczny rozmiar zniszczeń - zauważa poseł Ożóg. Samorządy otrzymały dużo mniej pieniędzy, niż wyniosły oszacowane straty. Z mojej wiedzy wynika, że np. gmina Wielopole Skrzyńskie otrzymała zaledwie jedną dziesiątą uznanych strat w ramach transzy niespełna 42 milionów złotych, jakie rząd przekazał Podkarpaciu. Również powiat ropczycko-sędziszowski z uznanych strat otrzymał zaledwie jedną czwartą. Czyżby szef MSWiA potwierdzał, że kryterium podziału tej rezerwy celowej była polityka, a więc przynależność polityczno-partyjna samorządów? - pyta poseł Ożóg.
- Z mojej wiedzy i kontaktów z samorządowcami wynika, że pomoc, jaka została przekazana przez wicepremiera Schetynę w połowie lipca br., zabezpiecza oszacowane straty w wysokości od 25 do 30 procent. Samorządy w dalszym ciągu oczekują na wsparcie finansowe, a nie na deklaracje słowne - uważa parlamentarzysta. Zdaniem posła, mówiąc o stratach i o udzielonej pomocy, nie można ograniczać się tylko do infrastruktury komunalnej. - Nie wolno zapominać o ogromnych stratach osób fizycznych. Tak naprawdę na dzień dzisiejszy nie ma informacji, że te straty są w jakikolwiek sposób rekompensowane, że właściciele gospodarstw domowych jakieś kwoty otrzymują, wbrew temu, co niektórzy parlamentarzyści PO w czasie usuwania skutków powodzi, chodząc od domu do domu, obiecywali. Tak było w gminie Ropczyce czy chociażby Wielopole Skrzyńskie. Ci ludzie cenią sobie pomoc Caritas i samorządów, natomiast wystarczy się wsłuchać w głos ludzi na ulicy czy na wiejskich drogach, co mówią na temat obietnic i ich realizacji przez premiera Tuska i jego ekipę - dodaje poseł Ożóg. - 42 miliony złotych, jakie przekazał rząd, są kroplą w morzu potrzeb wobec faktycznych rozmiarów zniszczeń i tego PO nie zmieni swoimi zabiegami socjotechnicznymi. Prawdziwy dramat przeżywa gmina Wielopole Skrzyńskie, której wartość szkód oszacowana przez służby wojewody wyniosła ponad 8 milionów złotych, a gmina otrzymała od wicepremiera Schetyny zaledwie 800 tysięcy złotych. To jest kpina z ludzi i polityczny podział środków - dodaje poseł Ożóg. Obecnie trwają prace m.in. przy remontach bibliotek, przedszkoli czy szkół. Czasu jest niewiele, bo placówki powinny rozpocząć działalność jeszcze przed końcem wakacji. Tymczasem działania pomocowe są w wielu wypadkach niewystarczające. MSWiA na swoich stronach podało, zarzucając nam nieprawdę, że "w większości przypadków przyznało pomoc w wysokości, o którą ubiegały się poszkodowane gminy".
Starosta punktuje Schetynę
Informacje MSWiA obala starosta ropczycko-sędziszowski Józef Rojek. Jak nam powiedział, informacja zawarta na stronach resortu: "Powiat Ropczycko-Sędziszowski, przy wstępnie oszacowanych stratach na 12,5 mln zł, wystąpił o dotację w wysokości 3 mln zł i taka kwota została uruchomiona z budżetu państwa" jest nieprawdziwa. - Wykazaliśmy zniszczenia na kwotę ok. 12,5 miliona złotych, które zostały zweryfikowane praktycznie z kosmetycznymi różnicami przez komisję wojewody podkarpackiego. I wniosek na taką kwotę został złożony do MSWiA. Natomiast otrzymaliśmy promesę na 3 miliony złotych z MSWiA i nieco ponad 1,1 miliona złotych z Ministerstwa Edukacji - wyjaśnia starosta Rojek. Są to kwoty niewystarczające. Owszem, zapewniają realizację niezbędnych prac, ale pieniędzy nie wystarczy na doprowadzenie ich do końca.
- MSWiA, podając takie informacje, mija się z prawdą, bo takiego wniosku od nas nie było. Nasz wniosek był taki, jakie były straty, a więc na 12,5 miliona złotych. Osobiście w gmachu Sejmu po dyskusji dotyczącej powodzi wręczyłem nasz wniosek dyrektorowi Biura do spraw Usuwania Skutków Klęsk Żywiołowych MSWiA Zbigniewowi Świrczowi - komentuje starosta ropczycko-sędziszowski. Tezie postawionej przez MSWiA przeczy też przykład gminy Wielopole Skrzyńskie. Gmina, gdzie straty głównie w infrastrukturze oszacowano na blisko 10 milionów, otrzymała od państwa zaledwie 800 tysięcy złotych. - Mogę zrozumieć, że wszyscy, którzy szacowali zniszczenia, nie otrzymali pełnej rekompensaty strat, ale nie mogę zrozumieć niesprawiedliwego podziału tych środków. Jak bowiem inaczej nazwać fakt, że porównując straty, inne gminy czy powiaty otrzymywały rekompensaty na poziomie jednej czwartej, natomiast my z kolei na poziomie niecałej jednej dziesiątej. Jest to dla nas bolesne, bo nie jesteśmy bogatą gminą i za otrzymane środki trudno nam będzie zdążyć z naprawą zniszczeń - powiedział nam wójt Wielopola Skrzyńskiego Czesław Leja. Działania pomocowe rządu w stosunku do zniszczeń i tragedii wielu ludzi krytycznie ocenia także poseł Kazimierz Moskal (PiS). - Rozumiem, że w obliczu zniszczeń nie jest łatwo dzielić środki tak, by każdemu wystarczyło na usunięcie wszystkich szkód, ale jeżeli jest powódź i tragedie ludzkie, to tu nie powinno być polityki, a uczciwość wobec poszkodowanych. Natomiast jeżeli próbuje się politycznie dzielić, jednemu mniej, bo nie jest mój, drugiemu więcej, bo jest mój, to trzeba zadać pytanie, czy ktoś, kto pełni tę funkcję, do tego dorósł - zauważa poseł Moskal. Jego zdaniem, są sytuacje, gdzie trzeba myśleć i patrzeć ponad podziałami, a tego w tym przypadku niestety nie widać. Poseł przypomina, że z informacji, jaka dotarła do jego biura od wojewody podkarpackiego 24 lipca, wynika, że wartość strat tylko w infrastrukturze komunalnej, a więc dotyczącą m.in. dróg, mostów, szkół czy innych obiektów użyteczności publicznej wywołanych przez czerwcową powódź na Podkarpaciu wyniosła ok. 380 milionów. Taką samą kwotę podała także PAP 15 lipca br., przekazując relację z wręczenia przez wicepremiera Schetynę promes powodziowych 87 podkarpackim samorządom. Na czym opierał się "Nasz Dziennik" w poprzednim materiale. W ocenie posła, mówiąc o stratach, nie bierze się pod uwagę strat poniesionych przez osoby indywidualne, które zostały zupełnie pominięte, którym także trzeba pomóc, a sześć tysięcy przekazanych w ramach jednorazowej pomocy nie rozwiązuje problemu. Najbardziej poszkodowane samorządy, których możliwości budżetowe były zbyt małe, zostały zwolnione z 20-procentowego udziału własnego w dofinansowaniu odbudowy zniszczonych obiektów. Jednak - jak podkreśla poseł Moskal - nie dotyczyło to wszystkich. - Na przykład gmina Brzostek, gdzie straty wyniosły ponad 4 miliony, otrzymała jedynie 200 tysięcy pomocy od państwa, mało tego, nie została zwolniona z udziału własnego przy odbudowie zniszczonych obiektów, podobnie jak samorząd miasta Dębicy. To tylko świadczy o wybiórczym potraktowaniu poszczególnych samorządów - uważa poseł Moskal. Podobnie sytuacja ma się np. w Ropczycach czy powiecie ropczycko-sędziszowskim, gdzie straty oszacowano na ponad 16 milionów złotych, a otrzymali tylko jedną czwartą na odbudowę zniszczeń. Jego zdaniem, nieprawidłowości przy podziale środków są jeszcze większe. - Niektóre samorządy otrzymywały 20 i więcej procent środków od poniesionych szkód, a niektóre nie otrzymały nawet 10 proc. czy nawet 5 proc., jak w przypadku gminy Brzostek. Nie dość, że była to kropla w morzu potrzeb, to jeszcze można mieć wątpliwości, na ile uczciwie zostało to podzielone. W tej sytuacji powstaje pytanie, czym się kierowano podczas podziału środków - mówi poseł Moskal. Parlamentarzyści i samorządowcy są zbulwersowani brakiem proporcji przy podziale środków. Uważają, że ich wysokość powinna zostać zweryfikowana.
Mariusz Kamieniecki
"Nasz Dziennik" 2009-08-07

Autor: wa