Zabrakło słownych argumentów
Treść
Naganą dyrekcji i powiadomieniem o zdarzeniu policji zakończyła się bójka uczennic trzeciej klasy Gimnazjum nr 5 w Nowym Sączu. Podczas przerwy pomiędzy trzema dziewczętami doszło do utarczki słownej, zakończonej szarpaniną. Z informacji przekazanej przez policję wynika, że dwie gimnazjalistki pobiły swoją koleżankę, która doznała ogólnych obrażeń ciała i musiała skorzystać z porady lekarskiej. Dyrektor Gimnazjum nr 5 Lucyna Zygmunt przekonuje, że tak źle nie było, bo sprawa zakończyła się szarpaniną, którą w porę przerwali nauczyciele. - Podpisaliśmy porozumienie z policją, która jest informowana o każdym zajściu na terenie szkoły - mówi Lucyna Zygmunt. - Traktujemy to jako formę straszaka, który ma uświadomić uczniom, że nie tolerujemy przemocy. Staramy się zapobiegać takim sytuacjom, a jeśli do nich dojdzie to wyciągamy surowe konsekwencje wobec uczniów biorących udział w zdarzeniu. Tak też zrobiono w tym przypadku. Uczestniczki bójki zostały ukarane naganą dyrekcji, a ich rówieśnikom, którzy nie zareagowali na zajście, odebrano 50 punktów w 300-punktowej skali oceny zachowania. - Sprawę pewnie udałoby się rozwiązać wewnątrz szkoły, gdyby była taka wola ze strony skonfliktowanych uczennic - dodaje Lucyna Zygmunt. - Podczas rozmowy z nimi widziałam jednak wyraźnie, że wcale nie są skłonne się porozumieć. Dlatego o sprawie powiadomiliśmy policję, bo uważamy, że lepiej reagować szybko, niż zbagatelizować problem, który w przyszłości może mieć poważniejsze konsekwencje. Rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Nowym Sączu asp. sztab. Beata Frohlich twierdzi, że coraz częściej dochodzi do ostrych sporów pomiędzy dziewczętami, które zwykle są bardziej agresywne i brutalne od chłopców. Problem dotyczy przede wszystkim młodzieży uczęszczającej do gimnazjów i szkół średnich. - Uczniowie z różnych środowisk są skupieni w jednym miejscu - mówi Beata Frohlich. - Dochodzi do różnych konfliktów i często wystarczy mały impuls, by nastąpił wybuch. Dziewczęta wydają się mieć duże pokłady agresji. Bywają zdeterminowane i brutalne. W ubiegłym roku szesnastolatki obserwowały dziewczynę robiącą zakupy w sądeckiej Europie. Klientka kupiła buty i wychodząc ze sklepu została zaatakowana w pobliżu toalety. Na szczęście szybko zareagowała ochrona. Beata Frohlich podkreśla, że do podobnych zajść coraz rzadziej dochodzi na terenie szkoły, bo większość placówek ma dziś monitoring, który skutecznie blokuje agresywne zapędy młodzieży. Bójki przenoszą się więc na zewnątrz, gdzie nie ma żadnej kontroli nad młodzieżą. - To jeden z powodów tak dużego zainteresowania szkół lekcjami wychowawczymi realizowanymi od ubiegłego roku na terenie nowosądeckiego Zakładu Karnego - dodaje Beata Frohlich. - Młodzi ludzie mają tam okazję przekonać się jak bolesne są konsekwencje nieprzemyślanych zachowań i zejścia na drogę przestępstwa. Dodajmy, że konsekwencje bójki w Gimnazjum nr 5 nie skończą się na naganach i punktach karnych, bo sprawą już zajęła się policja i wkrótce trafi ona do sądu rodzinnego. Do wczoraj nie było wiadomo, o co poszło dziewczętom, które straciły panowanie nad sobą i od mocnych słów przeszły do czynów. (SZEL) "Dziennik Polski" 2007-10-11
Autor: wa