Zachwyt i ból mają swoje kolory
Treść
Przez najbliższych kilka tygodni studentom Wyższej Szkoły Biznesu NLU w Nowym Sączu towarzyszyć będą obrazy sądeczanki Celiny Oczkowskiej. Na dwóch piętrach w nowym pawilonie uczelni wystawiono jej cykl sycylijski. Wernisaż wystawy zatytułowanej "Sycylia w oczach polskiej malarki" miał miejsce dwa dni temu w Akademickiej Galerii Sztuki Małopolskiego Biura Wystaw Artystycznych na terenie WSB NLU. To czterdziesta wystawa w pięcioletniej historii galerii, o czym poinformował były rektor i założyciel sądeckiej uczelni Krzysztof Pawłowski. - Wśród tych obrazów będą się przechadzać tysiące studentów, będą z nimi obcować na co dzień - mówił Krzysztof Pawłowski. - To wspaniała widownia dla tej sztuki i dobra tradycja, jaką wypracowaliśmy wspólnie z dyrektorem MBWA Krzysztofem Kulisiem. Teraz będzie ją kontynuował nowy, od kilku dni, rektor uczelni Amerykanin Richard Magner. Wziął on udział w otwarciu wystawy razem z dużą grupą znajomych, przyjaciół artystki, która po raz pierwszy zdecydowała się na indywidualną wystawę w Nowym Sączu. Na wernisażu nie mówiono zbyt wiele o artystce. Krzysztof Kuliś napomknął o Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie jako o wspólnym rodowodzie edukacyjnym. Celina Oczkowska przyznała, że łatwiej jej malować niż opowiadać o sobie. Tymczasem życiorys malarki wywodzącej się z ziemiańskiej rodziny osiadłej w podsądeckiej Zawadzie jest wart przypomnienia. Stanowi bowiem soczysty podkład na każdym z płócien, które Celina Oczkowska przywiozła z Sycylii specjalnie na sądecką wystawę. Pomieszkuje na wyspie koło Palermo od czterdziestu niemal lat. Często zjeżdża na kilka miesięcy do rodzinnego dworku, do siostry Barbary. Obie wspominają nieżyjącą już od ponad dwudziestu lat trzecią siostrę, Annę, uzdolnioną pianistkę. Przeglądają setki szkiców i akwarel Celiny malowanych z natury podczas pobytu w Nowym Sączu. Ze ścian przyglądają się im twarze rodziców uwiecznione przez Celinę na portretach naprawdę pierwszej artystycznej próby. Na wystawie nie ma ani jednego portretu, ale może zobaczymy je na przyszłej wystawie sądeckich impresji, którą artystka chciałaby urządzić w którejś z galerii w mieście. *** Kiedy kończy ASP w Krakowie z dyplomem u Zbigniewa Pronaszki nic nie zapowiada jej sycylijskiej odysei. Specjalizuje się w malarstwie architektonicznym, tworzy projekty kolorowych fasad krakowskich kamieniczek. Podczas wyjazdów do Włoch realizuje freski, mozaiki, maluje obrazy religijne do kościołów. Trafia na Sycylię, która odtąd zaczyna ją nieustająco fascynować. - Maluję wielokrotnie te same miejsca w różnych porach dnia i roku - opowiada Celina Oczkowska. - Najbardziej kolorowo wygląda zima, bo wtedy rybacy wyciągają swoje łodzie na brzeg do konserwacji i malowania. Pociąga mnie detal, zamknięty barwny kształt porządkujący strukturę. Próbuję dać syntezę tego, co widzę. Nie wszystkie obrazy emanują gorącem wyspy, bo jest w niej, w każdym kamieniu, ból historii, walka, poddanie najeźdźcom. Ta ziemia zniosła bardzo wiele. Celina Oczkowska przyznała się przy okazji, że często zakłada płetwy i pokonuje w krystalicznej, ciepłej wodzie kilometrowe trasy między wyspami. Cóż więc dla niej znaczy skok samolotem z Palermo do Nowego Sącza. - A może by tak zrobić w Zawadzie galerię sztuki? - mówi z błyskiem w oczach. - Obok domu stoi wspaniała stodoła. Galeria nazywałaby się "Stodoła". To chyba całkiem niezły pomysł. Wojciech Chmura "Dziennik Polski" 2007-10-05
Autor: wa