Zwolnienia na mocy ustawy - racjonalne?
Treść
Projekt ustawy o racjonalizacji zatrudnienia w państwowych jednostkach budżetowych i niektórych innych jednostkach sektora finansów publicznych stanowi wygodne narzędzie do swobodnego zwalniania pracowników z pominięciem obowiązujących zasad, co odbiera zatrudnionym część należnych im praw - oceniła Komisja Krajowa NSZZ "Solidarność". Związek uznał projekt za szkodliwy bubel i zażądał, aby prace legislacyjne nad nim zostały wstrzymane.
Prezydium Komisji Krajowej negatywnie oceniło projekt ustawy o racjonalizacji zatrudnienia w państwowych jednostkach sektora finansów publicznych. Związkowcy nie zgodzili się z tezą, jakoby większa efektywność została osiągnięta poprzez zwolnienia pracowników. - Takie założenie należy uznać za mające na celu odwrócenie uwagi od prawdziwego celu projektu, jakim jest ograniczenie środków publicznych przeznaczonych na wynagrodzenia w tych podmiotach - zauważyła "Solidarność".
Z miażdżącą krytyką związkowców spotkało się zwłaszcza odgórne narzucanie przez ustawodawcę obowiązku zmniejszenia zatrudnienia o co najmniej 10 procent. Skrytykowali też pomysł na wyłączenie szczególnej ochrony trwałości stosunku pracy praktycznie każdej grupy zatrudnionych i wskazanie daty 30 czerwca 2009 r. jako punktu odniesienia do przeprowadzenia tzw. racjonalizacji zatrudnienia. - Po raz pierwszy zwalnia się pracowników z mocy ustawy. Tego jeszcze nie było - zaznacza Janusz Łaznowski, przewodniczący Regionu Dolny Śląsk, ekspert prawa pracy.
Krytycznie o ustawie wypowiada się także dr Artur Górski, poseł PiS, członek sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych. - Moim zdaniem, ta ustawa jest niekonstytucyjna i jeśli w obecnym kształcie trafi do Sejmu, a tam nie zostanie poprawiona, nie powinna zostać przyjęta. Oczywiście większość parlamentarna może uchwalić każdą głupotę, ale zostanie jeszcze Trybunał Konstytucyjny lub weto prezydenta. Gdyby było weto, jestem pewien, że nie zostanie odrzucone, bo to naprawdę jest zła ustawa - wskazuje w rozmowie z "Naszym Dziennikiem". Poseł dodaje, iż na posiedzeniu Rady Służby Cywilnej przy premierze, której członkowie bardzo negatywnie wypowiadali się o projekcie, pojawiały się różne propozycje jej poprawienia, w tym np. taka, aby spod działania tej ustawy wyjąć urzędników mianowanych. - To propozycja warta uwagi, bo jej nieuwzględnienie spowoduje, że mianowanie na urzędnika zupełnie straci sens. Ci ludzie kształcą się, zdają egzaminy i nagle będą zwalniani tak samo jak szeregowi pracownicy służb pomocniczych - zauważa Górski.
Projekt ustawy wprowadza dość dużą swobodę przy zwalnianiu pracowników, a przepisy prawa pracy czy zapisy ustawy o służbie cywilnej są całkowicie pomijane. - W tym zakresie regulacja ta przypomina nadzwyczajne ustawodawstwo stanu wojennego, które na dobrą sprawę przekreśla dotychczasowe prawo - komentuje Artur Górski.
W ocenie "Solidarności", zapisy projektu powodują, że w pierwszej kolejności dyrektorzy będą zwalniać niewygodnych pracowników, a pracę zachowają ci, którzy w administracji w ogóle nie powinni pracować, a znaleźli się w niej poprzez różnego rodzaju koneksje. Z tego powodu do kosztów wprowadzenia ustawy należy doliczyć koszty odszkodowań, bo następstwem tak zaplanowanej redukcji będą liczne procesy sądowe.
- Założenia projektu potwierdzają, że rząd nie ma żadnego spójnego i konsekwentnego programu sanacji administracji publicznej. Świadczy o tym fakt wcześniejszego zlikwidowania limitu etatów w urzędach - co z założenia miało prowadzić do racjonalizacji zarządzania kadrami - a następnie propozycja wprowadzenia obowiązku redukcji zatrudnienia pod groźbą kar finansowych - zaznaczył związek. W opinii "Solidarności", już samo ogłoszenie projektu zachęca najlepszych urzędników do poszukiwania innego, bezpieczniejszego zatrudnienia. - W tych okolicznościach wnosimy o natychmiastowe przerwanie procesu legislacyjnego opiniowanej ustawy, rzetelne zajęcie się optymalizacją działania urzędów państwowych i realne włączenie do tego procesu przedstawicieli związków zawodowych oraz niezależnych ekspertów o rzeczywistej wiedzy na temat funkcjonowania administracji publicznej - dodał związek.
"Solidarność" nie ukrywa, że projekt ustawy to wyjątkowo szkodliwy bubel. - Przypomina on raczej propagandową hucpę niż rzetelny, całościowy i kompleksowy program racjonalizacji zatrudnienia w administracji publicznej - ocenia Tomasz Ludwiński, przewodniczący Sekcji Krajowej Pracowników Skarbowych.
Jak zauważa poseł Górski, w dotychczasowej dyskusji na temat zmian w administracji żadne z ugrupowań politycznych nie negowało potrzeby racjonalizacji administracji i redukcji zatrudnienia. Działania takie jednak powinny być poprzedzone rzetelnymi analizami możliwości i potrzeb. - Tu mamy do czynienia z typowym bezrefleksyjnym "cięciem gilotyną". Wydaje się, że skala zwolnień dostosowywana została do z góry założonych oszczędności budżetowych - dodaje.
Projekt rodzi też wiele pytań o skalę zwolnień w poszczególnych urzędach. Jedni kierownicy urzędów racjonalnie gospodarowali etatami, inni rozrzutnie, a teraz ci, co oszczędzali na etatach, muszą zwolnić tyle samo osób, jak kierownicy rozdmuchanych etatowo urzędów - i to niezależnie od tego, ile zadań i jakie przypadają na poszczególny urząd. Taka sytuacja stwarza także przypuszczenie, iż szefowie urzędów mający lepsze dojście do szefa rządu będą starali się minimalizować redukcję zatrudnienia w zarządzanych jednostkach.
Brakuje też wytycznych co do zasady wyboru zwalnianych pracowników. - W obecnym kształcie ustawa może więc rodzić sytuacje korupcjogenne, bo pracownicy w różny sposób mogą zabiegać o to, by nie otrzymać wypowiedzeń w ramach tej puli 10 proc. przewidzianych do eliminacji - konkluduje Artur Górski.
Marcin Austyn
"Nasz Dziennik" 2009-09-07
Autor: wa