Zwyczajni niezwyczajni
Treść
Ilekroć czytamy dobrą powieść, robimy to nie po to, żeby poznawać więcej nowych ludzi, ale żeby poznawać ich mniej. Zamiast rojącej się masy istot ludzkich krewnych, klientów, urzędników, sąsiadów, handlarzy, znajomych wpadających z wizytą, obcych, mówiących która godzina, obcych rzucających zdawkowe uwagi o pogodzie, żebraków, kelnerów, kierowców samochodów - zamiast tego oszałamiającego ludzkiego mrowia, które codziennie kłębi się wokół nas, powieść każe nam konsekwentnie śledzić losy jednego jedynego osobnika (powiedzmy, listonosza), towarzysząc mu w jego udrękach i ekstazach.
Dlatego właśnie nie mam cierpliwości do buntowników, którzy twierdzą, że życie jest zbyt ciasne dla ich marzeń i aspiracji. Dla każdego człowieka życie jest raczej zbyt rozległe; wszyscy mamy za wiele spraw na głowie. (...) Jeśli życie wydaje nam się jednostajne, to głównie z powodu swojej prędkości. Ludzie mijają nas tak szybko, że nie nadążamy ujrzeć w nich tego, co ciekawe. Tydzień po tygodniu rozmawiamy z dziesiątkami nudziarzy. A przecież gdybyśmy mieli czas poznać bliżej któregoś z nich, mogłoby się okazać, że rozmawiamy z nowym przyjacielem, z humorystą, z mordercą albo z kimś, kto na własne oczy widział ducha. Nie wierzę, że istnieją jacyś "zwyczajni ludzie". To znaczy, nie wierzę, że istnieją ludzie, których życie naprawdę jest szare, a charaktery bezbarwne. Kłopot w tym, że istoty ludzkie na ogół występują w masie, i za długo by zajęło, gdybyśmy chcieli, wzorem wielkiego pisarza, dostrzec każdego z osobna takim, jaki rzeczywiście jest.
Wyglądając przez okno, widzę bardzo stromą uliczkę, z rzędem niedużych szeregowych domów, zbiegających na złamanie karku w dół wzgórza. Gdybym był właścicielem gruntów pod ulicą, agentem nieruchomości, policjantem na rogu czy irytującym filantropem w dole uliczki, objąłbym ją całą jednym spojrzeniem i orzekł: "cena najmu nie może być tutaj wygórowana". Ale wyobraźmy sobie, że byłbym tutejszym księdzem spowiednikiem - jak przerażająca zmiana zaszłaby w otoczeniu! Każdy budynek zostałby wyrwany z szeregu pozostałych, niczym podczas trzęsienia ziemi, i stałby samotnie pośród dzikiego, fantastycznego krajobrazu duszy. Wiedziałbym, że w tym domu jakiś mężczyzna popada w obłęd od alkoholu, w tamtym ktoś został samotny wskutek nieszczęśliwej miłości, kobieta w następnym budynku chybocze się na skraju rozpaczy jak nad przepaścią, a kobieta w jeszcze kolejnym domu, nikomu nieznana, prowadzi życie tak święte, że w bardziej dewocyjnym stuleciu opisano by je w hagiografii i stałoby się źródłem cudów. Każda jednostka wyrasta poza przeciętność; każde życie widziane od środka jest dużo większe niż widziane z zewnątrz.
tłumaczenie Jaga Rydzewska
Gilbert Keith Chesterton - fragment eseju, który ukazał się w "The Illustrated London News" 24.10.1908 (USA).
"Nasz Dziennik" 2009-07-17
Autor: wa